Hej!
Dziś przedstawię Wam recenzję jednych z moich ulubionych
perfum męskich. A oto
Fahrenheit 32 od Christian Dior.
Perfumy o których dziś przeczytacie to kontynuacja kultowego
męskiego zapachu Dior Fahrenheit. I ta właśnie kontynuacja szczególnie
spodobała się mi i mojemu chłopakowi. A więc… Mamy przed sobą śliczne srebrne
lustrzane pudełeczko i zabieramy się do rozpakowania. Flakonik jest
przeźroczysty na dole a na górze biały jakby oszroniony. W przeciwieństwie do
ciepłej kolorystyki ich poprzedników kolorystyka tych jest zdecydowanie zimna.
W końcu jak sama nazwa wskazuje temperatura 32 stopni w skali Fahrenheita to 0
stopni Celsjusza. Cóż, jak dla mnie jest w nich to coś co sugeruje ich nazwa a
mianowicie temperaturę zamarzania wody-czyli zapach ten powinien posiadać
odświeżające nuty.
Buteleczka prosta, szykowna oraz elegancka ze srebrną
nakrętką, pasuje według mnie idealnie do zapachu perfum.
Klasyczny Fahrenheit i
Fahrenheit 32 to dwie zupełnie inne bajki, więc rozumiem rozczarowanie
wielbicieli klasyka. Ale to właśnie nowszej wersji udało się podbić serce
moje i mojego chłopaka a raczej powinnam
rzec nos.
Czy zawartość flakonika też będzie taka chłodna jak jego
nazwa?
A wcale nie ! J
Pierwsze rozpylenie
perfum i pierwsze wrażenie bardzo pozytywne. Zapach jest ciepły, słodki ale
odświeżający. Na początku również bogaty, dość intensywny i wyczuwalnie
pikantny. Z czasem zapach łagodnieje i uwalnia się aromat wanilii. Mój chłopak woli używać tych
perfum w chłodniejsze dni, ponieważ w dni upalne może być zbyt intensywny oraz
duszący, ale to już kwestia indywidualnych upodobań. Zapach ten na prawdę
bardzo długo utrzymuje się na skórze i na ubraniach więc jeśli lubicie słodkie
perfumy i zależy Wam żeby były wyczuwalne przez cały dzień te perfumy są dla
Was.
Zapach ten składa się z 3 nut zapachowych. W nutach serca
znajdziemy oczywiście wanilię z madagaskaru. Nuty bazy zawierają wetiwer a nuty
głowy tunezyjski kwiat pomarańczy. Połączenie to jest bardzo orientalne ale i
orzeźwiające.
Może nie wszyscy
wiedzą co to wetiwer…, a więc jest to
zapach pozyskiwany z Wetiwerii pachnącej (gatunku trawy z pochodzącej z Azji) w
postaci olejku wetiwerowego o korzenno drzewnym zapachu.
Wetiweria dodaje męskości, a wanilia delikatności. To siła i
świeżość zamknięta w jednym flakonie. Czyli jak dla mnie idealny zestaw
zapachowy dla mojego mężczyzny.
Fahrenheit 32 to mocny i świeży zapach. Wyrafinowany i
dystyngowany. Symbol nowoczesności i skrajności. Stworzony dla mężczyzn, którzy
poszukują nowych możliwości. Fahrenheit 32 to podróż w nieznane aby odkryć
samego siebie. Kompozycję otwiera świeży i intrygujący aromat kwiatu
pomarańczy.
Silny i czysty
wetiwer podkreśla męski charakter kompozycji a zmysłowa i ciepła wanilia
odpowiada za zmysłowe wykończenie.
Zapach jest intensywny,
pięknie zgrywa się z męskim testosteronem! Jest mocny, ciężki w pierwszej
chwili, ale... rześki. Przywołuje na myśl... własnie-co? Emocje nie do
opisania!
Przyznam, że perfumy są trudno dostępne. Sama pamiętam ile
drogerii przeszłam w ich poszukiwaniu.
Ceny tych perfum w drogeriach stacjonarnych także znacznie
różnią się od tych w Internecie.
Przyznam, że po kilku godzinach spędzonych w galeriach
handlowych w poszukiwaniu właśnie Fahrenheit 32, poddałam się, wróciłam do domu
i zaczęłam poszukiwania w Internecie.
Tam znalazłam moje maleństwa!
Dodatkowo w perfumerii internetowej trafiłam na promocję i
tak kupiłam flakon 100ml za 260 zł na prezent urodzinowy dla mojego chłopaka J
Obecnie perfumy są o 10 zł droższe.
Dostępne są także flakony 50 ml.
Pozdrawiam,
I.
Etykiety: Uroda