
Usta to taka część naszego ciała, której powinniśmy
poświęcić szczególną uwagę - nie tylko ze względu na to, że są kobiecym
atrybutem ale także dlatego, że w starciu z trudnymi warunkami atmosferycznymi
są bezradne. Pamiętam jak byłam jeszcze mała a mama zawsze smarowała mi usta
bezbarwną pomadką. Nic dziwnego, spierzchnięte i popękane usta są nieprzyjemną
dolegliwością osób w każdym wieku. Która z nas nie lubi krwistoczerwonej
szminki… Niestety kolorowe szminki też wysuszają usta dlatego musimy o nie dbać.
Na spierzchniętych ustach kolorowa szminka po pierwsze dobrze się nie
rozprowadzi, a po drugie będzie wyglądała nieciekawie. Zacznijmy więc dbać o to
by były one w dobrej formie. Jak to robić? Najważniejsze to nauczyć się regularnie
stosować balsam do ust - używajmy go zawsze, nie ważne czy siedzimy cały dzień
w domu czy nie. Carmex Healing to
świetny balsam do ust uwielbiany przez gwiazdy Hollywood. Już samo
połączenie koloru czerwonego i żółtego na jego opakowaniu kojarzy mi się z
Ameryką. Ten kultowy kosmetyk w 1937 roku stworzył Alfred Woelbing, oczywiście
w Ameryce. Jest on najstarszym balsamem do ust. Dziś produkcją zajmują się
wnukowie pomysłodawcy. Od jakiegoś czasu można również w Polsce dostać ten
legendarny kosmetyk. Produkt zalecany jest wszystkim tym, których usta
wystawione są na długotrwałe działanie czynników atmosferycznych takich jak
wiatr mróz czy słońce. Zawarte w nim specjalne składniki takie jak mentol i
kamfora powodują uczucie mrowienia. Dlaczego cieszy się on taką popularnością?
Bo Carmex działa kojąco, nawilża, chroni oraz wygładza usta. Balsam ten jak
żaden inny ratuje spierzchnięte i popękane usta. Posiada filtr SPF 15. Podobno
także łagodzi objawy wirusa opryszczki. Jest to bardzo dobry i przemyślany kosmetyk.
Świetnie pielęgnuje usta i jest niezastąpiony w sytuacjach kryzysowych. Balsam
znajduje się w plastikowym słoiczku z metalową zakrętką, o pojemności 7,5g.
Opakowanie dodatkowo umieszczone jest w plastikowej osłonce połączonej z
tekturką, na której znajdziemy pełny opis działania. Dzięki niemu mamy pewność,
że nikt przed nami nie otwierał słoiczka z balsamem. Balsam na usta nanosimy
palcami, tak więc pamiętajmy o ich higienie przed sięgnięciem do słoiczka, gdyż
w przeciwnym razie wszystkie bakterie jakie znajdują się na dłoniach
przeniesiemy do ust. Konsystencja dość gęsta, pod wpływem ciepła naszego ciała
delikatnie się roztapia i łatwo rozprowadza się na ustach. Co do zapachu jest
to moim zdaniem połączenie wanilii z mentolem.
Po nałożeniu go na ustach pozostanie nam lekki efekt połysku. Po
zastosowaniu balsamu usta stają się pełniejsze i bardziej jędrne. Ze względu na
obecność kwasu salicylowego nie powinien być używany przez osoby uczulone na
salicylany.
Skład: Petrolatum, Lanloin,
Cetyl esters, Theobroma oil, Beswax, Paraffin Wax, Camphor, Menthol, Salicyl
Acid, Vanilia and fragarace.
Słoiczek zawiera 7,5 g balsamu, przeciętna cena to około 14
zł.
W skrócie:
- wydajny
- dobrze
nawilża
- idealny na zimę
- dobra konsystencja
- przyjemny zapach
- posiada ładne, solidnie wykonane i praktyczne opakowanie
- łatwo nakłada się go na usta
- dobra cena w stosunku do jakości
- dobra dostępność w Polsce
- wygładza usta
- efekt jędrniejszych ust
- chłodzenie i mrowienie
- nadaje się jako baza pod szminki kolorowe
Etykiety: Uroda